2008 Minimal Wave
Carousel
The Cabinet
Passionkiller
Something's On Your Mind
Next In Line
The Evil Of His Kiss
Spy Thriller
Fudge It
Dzisiaj parę zdań o płycie, która nie ukazała się wtedy, kiedy powinna się ukazać. Gdyby tak było, dziś wymieniana byłaby pewnie w zestawieniach co ciekawszych albumów początku lat osiemdziesiątych. Może nie na szczytowej pozycji, ale powiedzmy w drugiej pięćdziesiątce mieściłaby się bez problemu. Niestety, nagrania (i to w takiej właśnie, albumowej formie) po raz pierwszy ujrzały światło dzienne dopiero ponad dwie dekady od ich zarejestrowania. W związku z tym wszystkim, ciężko będzie mi „nakłamać”, że gdy usłyszałem „Spy Thriller” po raz pierwszy w 1983 roku, wywarła na mnie niesamowite wrażenie swoją świeżością i nowatorstwem. Nic z tych rzeczy. Zaprawdę jednak powiadam Wam, że mądre to przysłowie, które mówi „lepiej późno niż wcale”. Dzięki Veronice Vasickiej, amerykańskiej fotografce, DJ-ce, założycielce i właścicielce niezależnego labela Minimal Wave Records, możemy dziś odbyć podróż w przeszłość, ciesząc się odkrywaniem oryginalnego materiału z epoki. Od momentu swego powstania w 2005 roku, Minimal Wave Records wykonuje nieocenioną pracę w obszarach historycznej rekonstrukcji, odkrywając na nowo perełki z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Myślę, że o samej Vasickiej, jak i ciekawszych pozycjach z katalogu wytwórni MWR pojawi się jeszcze na stronach Corroded Sounds co najmniej kilka tekstów.
Das Kabinette to niemal sztandarowy przedstawiciej nurtu, zjawiska, gatunku (?) który powstał z krótkiego, postpunkowego momentu późnych lat 70-tych i wczesnych 80-tych. Nurtu stworzonego przez podobnie myślących muzyków w domowych studiach rozproszonych praktycznie po całej Europie. Historia formacji sięga 1981 roku, gdy trójka przyjaciół z Blackpool Art College (Michael Hall, David Bracher i Craig Hemmings) mająca wspólne muzyczne zainteresowania, postanowiła zamienić „dyskusje po świt” w pubach na czyny. Bardzo szybko pokój w akademiku zapełnił się sprzętem grającym, a formacja zaistniała na lokalnym rynku muzycznym singlem „The Cabinet”/Fudge It”. Utwór tytułowy był bezpośrednio inspirowany filmem „Gabinet doktora Caligari” z 1920 roku. Ta pokręcona opowieść o szaleństwie była na tyle sugestywna, że posłużyła za kanwę całkiem udanej piosenki. Singiel został wydany w nakładzie 500 egzemplarzy własnym sumptem pod szyldem Klosette Records. Druga strona płytki zawierała kawałek „Fudge It”, który de facto był innym miksem „The Cabinet”. Taki powiedzmy, „double impact” promocyjny... Rytmiczny, chwytliwy i taneczny syntezatorowy kawałek w dwóch odsłonach stał się swoistym „undergroundowym hitem” i faktycznie był grany w klubach bardzo często. Singiel trafił również do BBC. Jak jednak możemy się spodziewać, pomimo kilku odtworzeń w Radio 1, furory specjalnej nie zrobił. A szkoda. Chłopcy przekonani ostatecznie, że widocznie sukces nie jest im pisany, zajęli się swoją pracą zawodową, muzykę traktując wyłącznie amatorsko. Poprzez koleżankę z college’u, ówczesną dziewczynę Gary Numana (która nota bene zagrała w amatorskim teledysku do „The Cabinet”), skorzystali jeszcze z zaproszenia do nagrań w Rock City Studio w Shepperton (które było zalążkiem własnej wytwórni Numana o nazwie Numa Records). To stamtąd i z zakończonych w 1986 roku sporadycznych sesji do albumu „Sexual Desert”, który w rezultacie się nigdy nie ukazał, pochodzi reszta materiału na „Spy Thriller”.
Wraz z rozbudowaniem elektronicznego arsenału, wykorzystaniem nowych technik nagraniowych, użyciem samplerów, panowie stwierdzili, że tak bardzo oddalili się od tożsamości, ducha i estetyki Das Kabinette, że zdecydowali o zakończeniu działalności sygnowanej tą nazwą. Jednak zamiłowanie do tworzenia muzyki i przyjaźń przetrwały, kontynuowali więc zabawę, tym razem pod szyldem Dangerous Ground. To wcielenie muzycznej przygody trójki z Blackpool wydało trzy single we własnej wytwórni DG Records, dystrybuowanej przez Rough Trade. Do utworów nakręcono teledyski, z których „Big Fun” był wielokrotnie pokazywany w MTV. Grupa zaliczyła również występ w Radio Luxemburg, a także nagrała materiał na pełnowymiarowy album „The Pleasure & the Pain”, który (tak, zgadliście) jak dotąd pozostaje niewydany. I to mógłby być już faktyczny koniec tej historii, gdyby nie to, że Mick i Dave nadal nagrywają solo oraz w duecie jako enigmatyczny projekt Mutant Suits. Robią to oczywiście tylko i wyłącznie dla czystej przyjemności tworzenia muzyki, która nigdy nie przestała ich fascynować. Jak można jeszcze doczytać z notki z na stronie Minimal Wave Records, trzej oryginalni członkowie Das Kabinette nadal są najlepszymi przyjaciółmi i w weekendy regularnie oddają się w pubach swojemu kolejnemu hobby – piciem soków i „dyskusjom po świt”.
Wracając do Das Kabinette i „Spy Thriller”, mamy tu do czynienia z klasycznym brzmieniem nurtu, zjawiska, gatunku (?) o umownej nazwie minimal wave. Optowałbym za „zjawiskiem”, bowiem wynikło ono bezpośrednio z przełożenia ubogiego instrumentarium i ograniczeń z niego wynikających na proces twórczy. Jak ktoś to kiedyś trafnie zauważył, był to synth-pop dla ubogich, czy też nowa fala dla biedoty 😊. Aspiracje, aby za wszelką cenę tworzyć piosenki, nagrywać albumy bez pieniędzy i nadziei na ich wydanie, były motorem napędowym młodych ludzi rozsianych po całej Europie, ze szczególnym uwzględnieniem Wlk. Brytanii, krajów Beneluksu, Niemiec Zachodnich oraz Skandynawii. Nie można pominąć też „desantu” zamorskiego w USA i Kanadzie. Jestem przekonany, że setki, jeśli nie tysiące interesujacych taśm czekają jeszcze na odkrycie i zaprezentowanie. Na tym tle, zespołów o których nikt nie słyszał, Das Kabinette jest grupą niemalże kultową, a „Spy Thriller” to z kolei esencja tegoż kultowego brzmienia. Crème de la crème i wisienka na torcie jednocześnie. Osiem utworów, a właściwie siedem i intro, a właściwie sześć, intro i remiks. Trzydzieści dwie minuty skondensowanej, syntezatorowej, motoryczno-robotycznej jazdy.
Po krótkim instrumentalnym intro, zaczyna się „The Cabinet”. Porywający, hipnotyczny motyw oparty na trzech akordach wprost z receptury na punkowy hit, analogowe doły, szumy i gwizdy, transowy automat perkusyjny i prosta, wyraźna melodia. Do tego beznamiętny, chłodny, odhumanizowany niemalże wokal i świetnie zagrane solo na gitarze. To jasne, dlaczego ten utwór w klubach cieszył się dużym powodzeniem. „Passionkiller” – bardzo ciekawa kompozycja oparta na dwóch akordach i sekcji rytmicznej. Gitara basowa w ciekawych, niebanalnych pochodach, gitara akustyczna stylizowana na flamenco i żeńskie wokale tworzą naprawdę sugestywny klimat. Nastrojowy „Something’s On Your Mind” prowadzi pewnie głos wokalisty, ale bohaterem drugiego planu jest ponownie ciekawa linia basu w połączeniu z z charakterystycznym, niemalże wszędobylskim w latach 80-tych, automatem perkusyjnym Roland CR-78. I tak, nie mylicie się, to ten sam pattern, jaki wykorzystało OMD w „Red Frame/White Light” – fabryczne ustawienie „Rhumba”. Tylko tempo wolniejsze. W „Next In Line” słychać dalekie echa wczesnego The Human League, a pod koniec niemal dosłowne cytaty z „Alles Klar” Ultravox. „The Evil Of His Kiss” mógłby być z kolei kolejnym parkietowym killerem, gdyby popracować nieco nad refrenem i produkcją. Znowu świetne partie gitar na koniec. Tytułowy „Spy Thriller” to niemal filmowy kawałek. Cos w rodzaju instrumentalnej ilustracji do produkcji z głównym bohaterem pokroju Jamesa Bonda. Na koniec „Fudge It”, będący, jak już wspomniałem, czymś w rodzaju „The Cabinet Remix Reprise”.
Osobiście jestem bardzo entuzjastycznie nastawiony do tego albumu. Może dlatego, że czuję się jakbym odbył naprawdę podróż w czasie, ale trafił w nieco inne okoliczności. W odróżnieniu od płyt znanych, które zawsze przywołują jakieś wspomnienia, niosą jakieś piętno związane z czasami minionymi, „Spy Thriller” takich wspomnień nie generuje. Jest archaiczne, ale zarazem świeże. Czuję się jakbym miał znów -naście lat i słyszał ciekawy zespół na początku swojej kariery. Zrozumiem jednak, jeśli w nikim takie granie nie wzbudza dziś emocji. Dla mnie to coś w rodzaju płyty „przegapionej”, ale nie takiej, która była, a jakoby jej nie było. Odwrotnie - to płyta taka, której chociaż nie było, to jednak była 😊. Świadectwo epoki, która już dawno minęła, ale która charakteryzowała się prawdziwą pasją oraz wielkiego potencjału Das Kabinette.
Robert Marciniak
14.05.2025 r.