2024 Self Release
Summer Suffering
The Only Life
Nic Nigdy Więcej
Without You
Sunrise
Spring Suffering
Więcej
Obsession
Sunset
Summer Suffering (Video Edit)
Nic Nigdy Więcej (Radio Edit)
Summer Suffering (Extended Mix)
Latem 2024 roku ukazała się płyta, która szczerze mówiąc, wprawiła mnie na równi w zdumienie, co w zachwyt. Nie przypuszczałem bowiem, że ktoś jeszcze może się nie tyle nawet pokusić, co odważyć szeroko i głęboko sięgnąć w patenty, koncepcje i klucze żywcem przeniesione z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Mało tego, zrobić to solidnie, nadać świeżości i lekkości w brzmieniu, co między innymi czyni całą produkcję przebojową, ale nie pozbawioną szczególnego, nostalgicznego klimatu. Z Bartoszem Hervy i Rafałem Tomaszczukiem, tworzącymi duet Agonised Too, rozmawiamy jak do tego doszło nie wiem.
RM: Na początek serdecznie Wam dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Nie ukrywam, że od momentu pojawienia się w przestrzeni muzycznej EPki „First Track” obserwuję Waszą twórczość ponownie i nie rozczarowałem się ani na jotę. Mówię "ponownie", bo mam wrażenie, że jako duet (z różnymi konfiguracjami) zniknęliście na jakiś czas… Agonised Too to pełnoprawny powrót w nowej formie, czy odskocznia od …By Love? Czy Agonised By Love to temat zamknięty?
BH: Cześć, dzień dobry. Na początek kilka słów wyjaśnienia. Jako, że ten wywiad zapowiada się na długi, będzie okazja poruszyć kilka tematów. Po pierwsze, to jest nowy rozdział zupełnie. Nazwa Agonised Too oczywiście nawiązuje do nazwy Agonised by Love, ale jest to takie mrugnięcie oczkiem do ludzi, którzy kojarzą te stare czasy. Nowe osoby, które nas słuchają mają nową nazwę z nową muzyką. My odczuwamy związek tylko i wyłącznie taki, że ponownie jakoś spotkaliśmy się na drodze muzycznej, bo przyjaciółmi jesteśmy w zasadzie od 20 lat. Agonised by Love założyli Mariusz Gryciuk i Rafał. Wspólnie koncertowali przez parę lat wraz z gitarzystą - Wojtkiem Pawłowskim, a ja doszedłem tak naprawdę już troszkę u schyłku tego zespołu. Jako w sumie producent drugiej płyty. Moim zadaniem było odświeżyć nieco brzmienie, wnieść coś tam swojego i nowego, no i już od trzeciego albumu być pełnoprawnym, może... wróć... nazwijmy to pełnoprawnym współkompozytorem. W trakcie promocji drugiej płyty albo nawet tuż przed, z zespołu odszedł Mariusz. Natomiast w 2009 roku zespół zakończył działalność tak naprawdę wydając w sumie dwie płyty. Ja zająłem się Blindead i HRV, a Rafał założył rodzinę. Ciągle, cały czas myśleliśmy jednak, aby zrobić coś jeszcze razem. I właściwy moment i czas znalazł się wreszcie w 2022 roku. Tak powstała nowa droga - Agonised Too.
RT: Tak, ten moment czekał na swoje nadejście, to po prostu miało się stać. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie przez te lata, że nie wyobrażamy sobie inaczej, że musimy coś razem zrobić. To tak jakby być w Paryżu i nie zobaczyć wieży Eiffla 😊. Wcześniej okoliczności ( sporo muzycznych i artystycznych realizacji Bartosza, ja skupiony byłem na duecie Hidden by Ivy, który w 2014 roku założyłem z Andrzejem Turajem ) nie dawały nam przestrzeni na wspólne działania, albo też to nie był TEN moment. W końcu się udało, i czuję że warto było czekać bo pracuje nam się płynnie, w pełnym porozumieniu, wręcz intuicyjnie, co stanowi o pewnej jakości tego co robimy, a przede wszystkim daje nam obu radość, satysfakcję i spełnienie.
RM: Nie można nie zauważyć też zmiany brzmienia od „First Track” do „Summer Suffering”. To kierunek na przyszłość? Czy w ogóle macie jakąś „sztywną” koncepcję na brzmienie, czy jest to przejaw momentu twórczego?
BH: Zdecydowanie moment twórczy. Nie zakładamy sobie ram. Jedyną zasadą jest to, że będzie to muzyka elektroniczna - pomimo, iż mogą się oczywiście znaleźć “żywe” instrumenty, to zawsze trzon będzie stanowiła elektronika. Mimo iż z Rafałem mieszkamy od siebie w odległości prawie 500 kilometrów to jesteśmy z tego samego rocznika, mamy bardzo podobną drogę muzyczną (oczywiście czasem są różnice np. Rafał lubi Sopor Aeternus, a ja Fields of The Nephilim) ale ogólnie w większości się zgadzamy. Więc wiemy co tam w duszy gra. "Summer Suffering" był bardzo naturalnym i spontanicznym wypadem w lata osiemdziesiąte. Teraz już wiemy, że następnym razem będzie inaczej.
RT: Biorąc pod uwagę wspólne inspiracje muzyczne oraz fakt, że od czasów nastoletnich słuchaliśmy bardzo podobnej muzyki, to nasza praca nad nowymi utworami następuje „ z biegu”. Przenikamy się wzajemnie, miksujemy te inspiracje i w zasadzie działamy instynktownie, bez zbytniego analizowania czy zakładania jaki to kierunek obierzemy. Oczywiście pewne założenie są, nie działamy po omacku i często już na początku mówimy sobie, że to będzie typowa synth piosenka, a to np. dłuższa forma, bardzej eksperymentalna.
RM: Skąd taki tytuł? Czy lato jest jakoś szczególnie predysponowane do tego, by cierpieć?
BH: Wydaje się ze obaj mamy słabość do budowania jakiś tytułów z drugim dnem, przekręcania wyrazów itd. Dwuznaczności. Kiedyś przeglądając coś zobaczyłem podkoszulkę letnią z palmami i deską surfingową i napisem Summer Surfing. Wziąłem wzór i go przerobiłem. Zamiast deski była czaszka (bo lubię czaszki 😊) i zmieniłem napis na Summer Suffering. Zrobiłem sobie taką koszulkę. W trakcie wymyślania tytułu na płytę to mi się przypomniało i nawet myślałem żeby dać ten wzór na okładkę. Niestety gdzieś go posiałem, więc finalnie zrobiłem coś innego. Wydaje mi się, że prywatnie obaj lubimy lato. Ja jestem zdecydowanie ciepłolubny a cierpieć można niezależnie od pogody.
RT: Lato to wakacje, wakacje to wspomnienia, a wspomnienia wzmagają różne emocje, w tym smutek i żal, za czymś co było cudowne i minęło bezpowrotnie. Kiedyś, ktoś mi powiedział - „nie żałuj, że minęło, ciesz się, że było” , ale na mnie to zupełnie nie działa. Jestem bardzo sentymentalny i zbyt często łapie mnie nostalgia, która z jednej strony pobudza moją kreatywność i zachęca do tworzenia, z drugiej strony męczy mnie czasami przeokrutnie 😊. Oczywiście obaj lubimy „podbijać” smutne tematy i bawić się smutnymi konwencjami. Czasami traktujemy je jednak z przymrużeniem oka, i tak jak w przypadku utworu "Summer Suffering" kojarząc lato z nieszczęśliwą, wakacyjną miłością, na bazie którego to tematu można nagrać jeszcze wiele utworów, podobnie jak nakręconych zostało wiele fajnych filmów.
RM: Jakie instrumentarium macie na Waszym pokładzie poza znakomitym wokalem Rafała, nadającym się świetnie do komunikowania tej stylistyki? Czy macie ulubione synthy (jeśli to wtyczki, to też pytanie jest aktualne – jaki DAW, jak nagrywacie, czy korzystacie ze studia, czy homerecording) – poproszę Was o przybliżenie trochę ciekawostek strony technicznej.
BH: Zawsze zależało mi, żeby moje studio nagraniowe było jak najbardziej mobilne. Teraz skupiam się praktycznie wyłącznie na VST jeżeli chodzi o elektronikę i efekty. Wszystko powstaje w Ableton Live 12. Od bardzo dawna podstawą są wtyczki synth Arturii, choć korzystam także z wielu innych. Na "Summer Suffering" w obszarze basów i leadów króluje Universal Audio PolyMax - świetny niedrogi synth którego kocham za prostotę i brzmienie. Jeżeli chodzi o FX, to uwielbiam reverby i delaye od Valhalla. Wszystko powstaje w moich domowych studiach w WARMWAVE - Gdańsk i WORMWAVE - Robakowo. Jednostką centralną jest MacBook Pro z chipem M2. Rafał wokale w większości nagrywa w Białymstoku ale jak tylko możemy, staramy się robić to wspólnie.
RM: Często jestem zaskoczony jak wiele wychodzi w rozmowach z Twórcami o ich konkretnych płytach. Można byłoby przypuszczać, że poza obowiązkowymi oczywiście, promocyjnymi tekstami, nie chcą mówiąc obrazowo „wywlekać bebechów”, zwłaszcza tych emocjonalnych, bo uważają temat za zamknięty i oddany słuchaczowi. A jednak, gdy o tym porozmawiać, na światło dzienne wychodzą tematy, których odbiorca z różnych powodów nie jest w stanie „wyłapać”. Czy tworzeniu „Summer Suffering” towarzyszyły jakieś szczególne momenty, anegdoty, historie którymi chcielibyście się podzielić?
BH: Płyta powstała tak szybko, że trudno o jakieś anegdoty ale jest jedna główna historia. Tej płyty mogłoby w ogóle nie być. Stworzyłem kawałek - wesoły, nie jakiś tam super wesoły, ale tez i nie smutny. Moja dziewczyna słysząc go, zapytała czy wszystko jest ze mną ok 😊 Rozmawiając z Rafałem w pewnym momencie powiedziałem do niego, że albo to jakoś "zepsujemy" i zrobimy, żeby nie było takie param pam albo wyrzucam to do śmieci, a znany jestem z tego, że nie mam niewykorzystanych kawałków i raczej nie tworzę do szuflady. Wtedy Rafał się zlitował 😊 i stwierdził, że to jest okej, że to zrobimy. To był aranż do “Nic Nigdy Więcej”. W rezultacie usiadłem i w weekend zrobiłem jeszcze 4 kawałki na kanwie emocji, które czułem.
RT: Ja na szczęście wcale nie poczułem, że ten numer może być wesoły 😊 natomiast instynktownie włączył mi się „tryb polski”, i jeszcze tego samego dnie powstał tekst, a następnego go zaśpiewałem. Myślę, że więcej anegdot mają zespoły pracujące nad płytą wspólnie, na miejscu, w jakimś studiu, gdzie bezpośrednia interakcja prowokuje do ciekawych wydarzeń . Nie ukrywam, że marzy mi się ( Bartoszowi chyba też ) taka przynajmniej tygodniowa sesja studyjna. Jestem pewien, że wtedy to mielibyśmy się czym chwalić, jeśli chodzi o anegdoty 😊.
RM: Podobno artysta w momencie oddania swojego dzieła odbiorcom, powinien dla własnej higieny psychicznej się od niego odciąć. To na tej zasadzie, że ciągle jest coś do poprawienia, ciągle coś można zagrać „lepiej”. W skrajnych przypadkach „rodzi się” płyty latami, a ciągłe dążenie do wyimaginowanej doskonałości uniemożliwia ich skończenie. Co o tym myślicie? Co byście poprawili w „Summer Suffering”? Taki żarcik 😊, chodzi o to, czy udało się Wam osiągnąć to, co zamierzaliście, albo i nie zamierzaliście, a tak wyszło.
BH: Udało się. Zawsze można poprawiać - w nieskończoność. Pracuję nad tym aby nawet zostawiać jakieś niedoskonałości według mnie, ale jednocześnie żeby zachować emocje i ducha czasu w którym to było tworzone. Dla mnie to jest najważniejsze. Mówię sobie tak - jak tego się nie zrobi w tej piosence to się zrobi w następnej, przecież ta nie jest ostatnią. Inferno z Behemoth kiedyś powiedział, że robienie nowych wersji płyt albo poprawki do starych są bez sensu. To jest historia. Takim się było, tak się grało, produkowało, taki był czas i możliwości. Ja się z tym totalnie zgadzam.
RT: To co wyróżnia naszą pracę, to działanie pod wpływem chwili, zarówno jeśli chodzi o moje teksty , które piszę i dostosowuję zwykle do wstępnego pomysłu muzycznego, jak i tworzenie muzyki przez Bartosza. To sprawia, że nasza muzyka i przekaz wydają nam się prawdziwe, dziewicze, wręcz organiczne. Ciągłe poprawki, szlifowania, mogą obedrzeć muzykę i jej przekaz z emocji. Oczywiście, z drugiej strony nie wypuścimy niczego, co uważalibyśmy na niedokończone czy niedopracowane.
RM: Mam szczególny sentyment do utworów gdzie nośna muzyka okraszona jest tekstami przepełnionymi smutkiem. Taka mieszanka, zderzenie dwóch różnych biegunów, sprawia że zanurzanie się w smutku sprawia jakąś nieokreśloną radość. Są rzeczy smutne, które absolutnie powalają swym pięknem i dostojnością, ale łączenie niewesołych tekstów z „wesołą” muzyką to zupełnie inna historia. Ja uwielbiam. Czy teksty Rafała są swoistym katharsis związanym z pracą, czy w ogóle nie ma to znaczenia?
BH: Ja chcę powiedzieć, że dla mnie muzyka musi być smutna, na mnie nie działają większości zabiegi pogodna muzyka - teksty smutasie - dlatego np. nie lubię The Smiths.
RT: A ja The Smiths lubię bardzo! Wiadomo, że na to, czy dany utwór, czy też cała płyta jest smutna, składa się wiele czynników, które każdy odbiera w indywidualny sposób. Lubię jednak , jak balans pomiędzy smutnym tekstem, śpiewem a muzyką jest zachowany. Jest też coś takiego jak smutek skrzętnie ukryty w utworach, które na pierwszy rzut ucha wydają się niesmutne. By nie sięgać daleko jest tak z wieloma utworami Pet Shop Boys, z wczesnych płyt. Z resztą ten duet mocno nas inspirował przy pracy nad "Summer Suffering". Obaj z Bartoszem kochamy smutną muzykę, to oczywiste! Generalnie temat rzeka, dlatego nie zaczynałem nawet podawać innych muzycznych przykładów z tym związanych. Ale pomimo, że pracuję jako rzecznik szpitala psychiatrycznego, to nie ma to wpływu na moje teksty, które nie są zbyt wesołe, i często w sposób bezpośredni podejmują tematy związane np. z depresją. Staram się wyrażać emocje, nie wstydzić się ich, być wręcz duchowym ekshibicjonistą, przywoływać pewne obrazy, wspomnienia, którymi często w zawoalowany sposób chciałbym się podzielić, w nadziei , że słuchacze poczują podobnie, odnajdą się w tym, a może nawet znajdą kilka stycznych punktów, które mogą jeszcze bardziej zbliżyć nas jako twórców ze słuchaczami. To najlepsze, co może nas spotkać.
RM: Dla mnie jako człowieka z miasta, które „leży nad morzem” 😊 czyli Szczecina, krzyk mew wpisany jest niejako w DNA… Od blisko ćwierć wieku mieszkam jeszcze bliżej morza, bo w Koszalinie. I on, ten krzyk ciągle jest, pozornie taki sam przez cały rok. Jednak w określonych porach ma dla mnie swoje szczególne znaczenie i wydźwięk. Ja osobiście najbardziej lubię go jesienią (jak Zuzanna kasztany), gdy pustoszeją plaże. Możecie przybliżyć nieco ideę wplecenia tego swoistego przejawu fieldrecordingu w treść płyty? Ten łącznik między „Sunrise”, a „Spring Suffering”… Co Was skłoniło, jakieś szczególne przesłanie?
BH: Ja się urodziłem w Gdańsku. Dla mnie tak samo jest taką wizytówką morskich klimatów. Jest to nawiązanie do ciepłych poranków gdy wstaje słońce i właśnie budzą się mewy i zaczynają krzyczeć. Dla wielu może być to nieprzyjemny dźwięk ja go bardzo lubię. Druga sprawa, że lubię jak kawałki na płytach są połączone, tworzą jakąś całość, mewy idealnie pasowały do całości “wspomnień z wakacji”. Mamy tam też inne rzeczy - samochód , którym przyjeżdża bohater "Summer Suffering" pod imprezowy dom nad morzem. Są też żaby i świerszcze, różne takie osobliwości, które słychać najlepiej w nocy i nad ranem.
RT: Ja mimo , że z Białegostoku i nad jeziora mam w sumie niedaleko i kocham te jeziorne klimaty, to zawsze uwielbiałem Wybrzeże, Trójmiasto, szczególnie Gdańsk, bo kiedyś wakacje z rodzicami, a od ponad 20 lat kojarzy mi się z przygodami muzyczno – życiowymi wraz ze wspaniałymi ludźmi, z Bartoszem Hervy na czele 😊.
RM: Macie swoje ulubione fragmenty na płycie? Płyta jest bardzo spójna i znakomicie „buja”, ale moi zdecydowani faworyci to „The Only Life” i „Spring Suffering”, a jak jest w Waszym przypadku?
BH: Jak byś mnie spytał pół roku temu, powiedziałbym “Nic Nigdy Więcej”. Teraz zdecydowanie “The Only Life”
RT: "The Only Life" ze względu na bardziej niż zwykle osobisty tekst, no i dobrze się go śpiewa na koncertach. Lubię też "Without You".
RM: Czy nawiązanie do istniejących form i rozwiązań w Agonised Too to fascynacja muzyką przeniesiona z lat młodości? Moda na „ejtisy”? Nośny wehikuł dla treści w tekstach?
BH: Wybieram odpowiedź numer jeden. Fascynacja muzyką przeniesiona z lat młodości - zdecydowanie tak. To, że akurat teraz jest na to moda ma pewnie jakieś znaczenie, bo się tego pojawia więcej. Nowe fajne rzeczy zainspirowane tamtą dekadą. My jednak zawsze mieliśmy słabość do new romantic, czy nawet italo. To jest w nas, dlatego z taką spontanicznością tan materiał stworzyliśmy i myślę, że to słychać.
RT: Zdecydowanie fascynacja muzyką przeniesiona z lat młodości. To mam w swoim krwiobiegu, reaguję bardzo emocjonalnie na te dźwięki, filmy, wspomnienia. Nie tylko dlatego , że to moje dzieciństwo, ale wtedy naprawdę działy się rzeczy niezwykle ciekawe w pop kulturze, rzeczy które ukształtowały i inspirowały pokolenia, takie którymi zachwycam się nieprzerwanie do dziś. Przecież wszystko co najlepsze w synth’ach powstało właśnie wtedy. Nie muszę nawet wyliczać tych wszystkich wykonawców. Z tego się nie wyrasta, tego się nie wyprze, a my chcemy to utrwalać , dzielić się tym i cieszyć się ze wspólnej muzycznej miłości do 80’s ! Oczywiście nie chodzi nam o to, żeby bezmyślnie kopiować to co było. Staramy się rozważnie czerpać inspiracje z tamtej epoki i mieszać je ze współczesnością.
RM: Czy wg Was nośniki fizyczne „umierają”? Nie chodzi mi o to, abyśmy teraz załamali ręce nad kondycją sceny, mechanizmami streamingu itp. Pytam czy Waszym zdaniem ludzie korzystający z takiej formy odsłuchu odchodzą w przeszłość? Czy można w ogóle mówić o zmierzchu takiej kultury słuchania, która towarzyszyła naszej młodości? Śledzicie ten aspekt tzw. rynku muzycznego?
BH: Ja staram się śledzić. No i teraz tak. Jak w każdych tego typu sytuacjach, zachłyśniecie się czymś nie jest zdrowe. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Dziś bezapelacyjnie króluje streaming i gdy by nie on, jestem pewny, że o wielu artystach bym nie usłyszał. Dla ludzi, którzy traktuja muzykę jako tło, wystarczy streaming albo nawet radio. Fani muzyki starają się jednak kupować płyty na koncertach. Winyle kolekcjonerskie - bardzo wzrosła ich sprzedaż, Sprzedaje się merch zespołu, nawet jako okazanie wsparcia. Ja wszystkie swoje płyty CD schowałem pod łóżko po paru latach korzystania ze streamingu. Po prostu zauważyłem, że ogóle ich nie używam. Zacząłem natomiast kupować winyle. Przede wszystkim wydawnictwa, które są dla mnie ważne. Zdarza się tak, że mam jakąś płytę na CD, winylu i kasecie, rzadko ale się zdarza. Wydaje mi się, że CD nie będą już tak popularne i ich sprzedaż będzie ograniczona, ale myślę też, że jeszcze długo będą w użyciu. Chociaż widać wyraźnie, że u bardziej niszowych zespołów jest tendencja - bandcamp, streaming, winyl, czasem kaseta, a CD brak.
RT: W zasadzie słucham muzyki tylko ze streamingów i nawet nie wiem jak to się stało, że przestałem korzystać z innych nośników. Ale chyba nie tylko ja zadaję sobie to pytanie 😊.
RM: Czy wg Was podaż muzyki przerosła wszelkie możliwe rozmiary i jest już praktycznie nie do ogarnięcia? Jak dowiadujecie się o nowych, fajnych rzeczach? A może w ogóle Was to nie interesuje i jesteście wierni tylko swoim wyborom sprzed lat i ich się trzymacie?
BH: Oj nie nie nie, nie można zostawać w 95-tym i mówić, że już nic dobrego od tamtej pory nie powstało. Znam takie osoby. Ale my strasznie dużo słuchamy nowości. Wymieniamy się nimi, dyskutujemy, mówimy co nam się podoba ,a co np mniej. To prawda, jest tego ogrom, ale o dziwo jest w tym dużo rzeczy, które mi się podobają. Jeszcze parę lat temu samemu się szukało, co nowego w trawie piszczy. Dziś też, ale doszły z powrotem polecajki. Zaufana osoba Ci coś poleca to starasz się wysłuchać. Bo w tym gąszczu faktycznie może ci coś ciekawego uciec.
RT: Zgadzam się z Bartoszem w 100% , codziennie sprawdzam co nowego, aktualizuję swoje playlisty, staram się śledzić i odkrywać nową muzykę.
RM: Czy coś nowego się wykuwa w obozie Agonised Too?
BH: Pytacie w listach 😊 czy będą nowe rzeczy. Tak, nawet już są. Pierwszy singiel z nowego wydawnictwa ukazał się 13 kwietnia i od tego momentu powoli będziemy utwory ujawniać - wpuszczać do streamingu. Płyta ma już większy zarys i nazwę “Eye Cry”. Drugi nasz album ukaże się jesienią. Będzie inny, ale nadal bardzo nasz.
RM: Serdecznie dziękuję Wam za rozmowę, trzymam kciuki i pozdrawiam!
BH RT: My również pozdrawiamy i do rychłego usłyszenia!